sobota, 4 stycznia 2014

Miej kontrolę!

Czyli o panowaniu nad emocjami.


Tekst kieruję do tych, które mają problemy z kontrolą emocji, szczególnie złości. Gdy zaczęłam to pisać (a zaczęłam od „co możesz zrobić”), nie miałam nawet zamiaru robić z tego wpisu na bloga. To były moje osobiste notatki wspomagające jedno z postanowień noworocznych. Pomyślałam jednak, że mogą się one przydać komuś jeszcze, dlatego poprawiłam je trochę i wrzucam tutaj.


Dlaczego nie warto się złościć?

W czasie złości, silnego zdenerwowania, stresu, wydziela się dużo adrenaliny, która, co prawda, popycha nas do działania, ale w tej sytuacji nie czyni nic dobrego. Gotowość do walki i szybkiego działania jest nam przecież zbędna podczas kłótni czy innych tego typu sytuacji. Adrenalina wspomaga tylko utratę przez nas kontroli i w dodatku blokuje działanie „hormonów szczęścia”.

„Wcale tak nie uważam, wtedy mnie poniosło”, „nie chciałam tego powiedzieć”… i inne. W czasie silnych emocji nie jesteśmy racjonalne. Mówimy wtedy rzeczy, których potem żałujemy. Przypuszczam, że każda z Was przynajmniej raz miała taką sytuację, a skoro tekst kieruję do tej bardziej wybuchowej części kobiet, to pewnie zdarzyło się to o wiele więcej niż raz. Ale czasu nie da się cofnąć. Szkoda byłoby zniszczyć relację przez kilka słów za dużo.


Co możesz zrobić?

1) Nazwij emocje. Czasem ciężko jest to ubrać w słowa, szczególnie wtedy, gdy na daną emocję składa się kilka różnych uczuć, spowodowanych przez kilka sytuacji, a my w dodatku jesteśmy mokre od łez albo mamy chęć rzucić się na kogoś ze złości.

2) Mów o emocjach. Mów albo pisz, jak wolisz. Czasem dobrze mieć jakiś notes, gdzie można by o tym pisać, choć o wiele milej jest rozmawiać o tym z kimś zaufanym. Najtrudniej jest panować nad emocjami, które nigdy nie ujrzały światła dziennego, czyli o tych, o których nigdy wcześniej nie wspominałyśmy i które żyły tylko w naszej głowie. Wtedy kumulacja takich uczuć uzbieranych z kilku lat może Cię całkowicie przytłoczyć. Lepiej radzić sobie z tym na bieżąco. Mówienie o emocjach nie sprawi oczywiście, że problemy znikną. Zmniejszy się jednak siła tych emocji, a właśnie o to nam chodzi.

3) Zrób coś zupełnie odwrotnie niż podpowiada schemat. Z reakcjami na emocje jest tak, że często się powtarzają. Stwarzają wtedy Twój osobisty ciąg wydarzeń podczas narastania złości czy innych silnych emocji. Nie bez powodu, myśląc o kimś zdenerwowanym, widzę osobę ze zmarszczonym czołem i zaciśniętymi pięściami, która podnosi głos, rzuca przekleństwami i aż się trzęsie ze złości. Do każdej emocji w naszej głowie przypisane jest już jakieś zachowanie. Co powiesz na pewne zmiany?

Chce Ci się krzyczeć? – Mów szeptem. Chce Ci się przeklinać na ten pochrzaniony świat? – Mów o tym, jak bardzo Ci się tutaj podoba. Chce Ci się komuś nawrzucać albo od razu rzucić się na niego z pazurami? – Powiedz mu, co w nim lubisz i cenisz, znajdź cokolwiek miłego, co mogłabyś o nim powiedzieć. Chce Ci się dalej wściekać? – Roześmiej się.

Na początku może się to wydać nieco sztuczne, ale im więcej razy powtórzysz te (i inne wymyślone przez Ciebie) alternatywy, tym większą prawdziwość zyskają.

Nie polecam „wyżycia się porządnie”, wypłakania, bo może się okazać, że nigdy nie będziesz dość uspokojona w ten sposób. Poza tym łatwo stracić przy tym kontrolę – i wtedy okazuje się, że złość jest już furią, a płacz  histerią. Oczywiście, jeśli ktoś zdenerwowany ma ochotę biegać wokół bloku i to jest jego sposób na „wyżycie” – nie ma problemu. Przecież udało mu się znaleźć alternatywę dla złagodzenia emocji. I następnym razem, gdy poczuje złość, nie będzie poddawał się agresji, tylko zechce po prostu pobiegać.

Nie proponuję Ci też udawania, że nic się nie stało ani żebyś zakładała wesołą maskę, a emocje schowała w sobie. Nie, wręcz przeciwnie. Mów o nich (pkt.2). Ale w złości mów o tym szeptem.


4) Oddziel Twój świat wewnętrzny (myśli, marzenia, to, jaka naprawdę jesteś) od zewnętrznego (inni ludzie, szkoła, praca). Pamiętaj, nikt nie ma prawa pomniejszać Twojego poczucia własnej wartości. Nie chodzi o to, żebyś zaczęła ignorować krytykę, którą każdemu zdarza się usłyszeć, tylko o to, żebyś pamiętała, że jesteś zawsze wartościową kobietą, bez względu na okoliczności, w jakich się znalazłaś i bez względu na to, co mówią inni.

Teraz mogę Cię odesłać do Christiny Aguilery, której nie jestem fanką, jednak w tej piosence poruszyła ważny dla mnie temat omawiany wyżej: http://www.youtube.com/watch?v=eAfyFTzZDMM



Czego dziś się dowiedziałaś?

Aby emocje mogły spokojnie przez Ciebie przepłynąć,
stwórz im bezpieczną drogę.
W końcu to Ty masz kontrolę.




poniedziałek, 30 grudnia 2013

Postanowienia noworoczne

Czyli o tym, że czas wcielić plany w życie.


Być może myślisz teraz o nowej kreacji na sylwestrową noc? Albo wpatrujesz się w choinkę z sentymentu do tegorocznych świąt? Cóż… zbliża się koniec roku. Jedni się cieszą, inni nie. Ja tak. To przecież jakiś początek, szansa na coś nowego, lepszego. W tym wpisie chciałabym w kilku krokach pokazać Ci w jaki sposób możesz dobrze rozpocząć nowy etap w swoim życiu.


1. Pozałatwiaj wszystkie sprawy.

Niewysłany list? Niezapłacone rachunki? Niewyjaśniony konflikt? Zrób to. Masz jeszcze trochę czasu. I o ile nie zostawiłaś sobie wszystkich spraw na ostatnią chwilę, powinnaś z tym zdążyć. Zapisz sobie najważniejsze rzeczy, które masz do zrobienia przed końcem roku, jeśli lubisz taki sposób organizacji. Nawet jeśli załatwianie starych spraw zajmie Ci kilka dni stycznia – to nieważne. Przecież pozostaje Ci jeszcze 360 w nowym roku.


2. Podsumuj ten rok.

Możesz zacząć chociażby od finansów. Sprawdzić stan konta, ewentualnie kwotę uzbieranych oszczędności. Możesz też podsumować większe wydatki w tym roku - z pamięci albo z rachunków, jeśli je zbierasz np. dla gwarancji.
Co teraz? Znajdź jakąś kartkę. I coś do pisania. Jeśli Twoje błędy i niedociągnięcia wspomagają Twoją motywację – podziel kartkę na pół, gdzie po jednej stronie będą plusy, a po drugiej minusy tego roku. Jeśli jednak wolisz nie wspominać o tych niemiłych chwilach, całą kartkę przeznacz na dobrodziejstwa, które Cię spotkały.

Co powiesz na konfrontację rzeczywistości postanowieniami, które miałaś na ten rok? Masz je gdzieś zapisane? Sięgnij po nie chociażby myślami…  Udało Ci się coś? Jeśli tak to super, zapisz to koniecznie na przygotowanej kartce. Swoje niezrealizowane cele możesz także zapisać, jeśli wcześniej podzieliłaś kartkę na pół.

Pomyśl też o innych rzeczach, które Cię spotkały w tym roku. Przypomnij sobie chwile, za które możesz być wdzięczna lub które były dla Ciebie trudne.
Jedna uwaga: Jeśli podzieliłaś kartkę na pół, nie pozwól, aby minusy przeważyły nad plusami.


3. Zapisz postanowienia noworoczne na 2014.

Wiesz czego chcesz od razu? To super, nie pozostaje Ci nic innego jak zacząć realizować cele. Powieś kartkę z postanowieniami w widocznym miejscu.
Niestety ja miałam trochę więcej problemów z wybraniem najważniejszych postanowień.
Rok temu napisałam ich aż 50 i podzieliłam na różne kategorie. Przecież to wychodziło prawie jedno postanowienie na tydzień. Totalna głupota. Tym bardziej, że większość z nich wymagała całorocznej pracy. To nie miało prawa się udać. I faktycznie, z tych 50 zrealizowałam zaledwie 18.
Co zrobiłam w tym roku? Ponownie wypisałam kilkanaście postanowień. A potem wybrałam 6 tych najważniejszych. Wśród nich znalazły się również te, z którymi nie poradziłam sobie w zeszłym roku.


Jak formułować postanowienia noworoczne?

- Twoje postanowienia powinny być jasne i konkretne z dwóch względów. Pierwszy jest taki, że łatwiej będzie Ci realizować tak sprecyzowane cele, a drugi – bez trudu rozliczysz się z tego pod koniec roku. Np. zamiast „będę oszczędzać”, określ kwotę, którą zamierzasz odkładać. Zamiast „nauczę się rosyjskiego”, zapisz od razu ile czasu będziesz poświęcać na naukę dziennie i/lub wyznacz konkretną partię materiału do przerobienia.

- Oceń realnie swoje możliwości. W końcu jesteś tylko człowiekiem. Nie wypełniaj sobie wszystkich dni wykonywaniem postanowień i nie wypisuj ich zbyt wiele. Czasem lepiej mieć jedno, ale tylko na nim się skoncentrować niż mieć ich zbyt wiele i żadnego do zrealizować do końca.

Jaki może być Twój kolejny krok, kiedy już wszystko załatwione i wypisane?

Realizacja oczywiście. Zacznij od małych kroczków. To dobra metoda, która nie przytłacza już na starcie. Pomyśl, jaki może być Twój pierwszy krok, żeby osiągnąć dany cel. Chcesz zmienić swój styl ubierania? Twoim pierwszym krokiem może być przeglądanie stylizacji innych kobiet, które byłyby dla Ciebie inspiracją. Chcesz przygotować się do egzaminów? Rozpocznij od przeglądnięcia arkuszy z poprzednich lat i zaopatrzenia się w dobre książki albo zacznij od razu uczyć się pierwszego tematu.


Czego się dziś dowiedziałaś?
Możesz sprawić, by rzeczywistość była lepsza niż sen.
Nowy rok to Twoja szansa.






poniedziałek, 9 grudnia 2013

Masz czas na to, na co chcesz mieć czas

Czyli dlaczego nie uznaję słów „nie mam czasu”


Jeśli sądzisz, że nie miałam pomysłu na nowy post to muszę Cię pozytywnie rozczarować - zrobiłam sobie listę tematów, które chciałabym poruszyć na tym blogu. Problemem był jedynie brak weny i chęci. Może też mój nastrój. Hmm w sumie to mogłabym się zgrabnie wykręcić słowami "nie miałam czasu", ale po co kłamać? Każdy ma czas na to, na co chce mieć czas. I o tym jest właśnie ten wpis.

Zacznijmy od króciutkiego ćwiczenia. Pomyśl, ile razy dziennie używasz wyrażenia „nie mam czasu”? Może w sytuacji, gdy ktoś proponuje Ci spotkanie lub o coś Cię prosi? Albo wtedy, kiedy patrzysz na stertę niepoukładanych ubrań czy przypominasz sobie o rzeczach, które już dawno miałaś zrobić? Czyżby podręczniki nadal stały na półce nieużywane? A w ogóle fenomenem jest dla mnie stwierdzenie „nie mam czasu na przyjemności” – bo co jak co, ale na miłe rzeczy to nawet ciężko nie mieć czasu! Jak to jest, że masz czas codziennie sprawdzić pocztę, zagadać do koleżanki na facebooku, obejrzeć nowy odcinek serialu czy pójść do centrum handlowego…? Jak to jest, że na pewne rzeczy masz czas, na inne nie?

Nie mam czasu znaczy nie chce mi się?


Nie wiem skąd wzięła się moda na „nie mam czasu”, ale z pewnością (w większości przypadków) zwrot ten jest wręcz nadużywany. Po co? Może dla zatuszowania swoich niedociągnięć, może z wygody. Bo przecież o ile ładniej brzmi „nie mam czasu” – tak biznesowo. Brakuje tylko dodać jeszcze „sprawdzę najbliższy wolny termin w swoim kalendarzu”.

Jak sobie radzić z „brakiem czasu”?


Nie oszukuj się. Naprawdę przestań. Zastanów się jakich słów mogłabyś użyć, żeby podać prawdziwą przyczynę danego zachowania. Może gospodarujesz swoim czasem w taki sposób, że każdego dnia nie zostaje Ci już go na wypełnianie obowiązków czy sen? Jeśli Twoim problemem jest organizacja, wkrótce dodam wpis dotyczący tej tematyki. Hej, a może po prostu Ci się nie chce? „Nie mam czasu na takie pierdoły” – może Cię po prostu nie interesują? „Nie mam czasu na naukę” – a może jednak chęci? Nie bój się przyznać, że czasem tak mówisz. Mnie też się to zdarza. Chodzi tylko o to, żeby przestać się oszukiwać i zasłaniać głupią wymówką. Znajdź prawdziwą przyczynę. Co zrobisz z tą świadomością - Twoja sprawa. Dużą rolę grać będzie hierarchia Twoich wartości i potrzeb, o której możesz poczytać tutaj. Ale powiem Ci szczerze, że skoro jeszcze nie podjęłaś się rzeczy, którą od dawna przekładasz to tak naprawdę Ci na niej nie zależy. Gdyby Ci zależało, dawno byś rozpoczęła działanie, nawet gdyby wydawało się trudne i czasochłonne. Pamiętasz? „Uczyń swoją codzienność ważną”. Dopiero gdy poczujesz, że naprawdę czegoś pragniesz i że to ma sens, zabierzesz się do roboty. Nie wcześniej. Chyba że w ostateczności, aczkolwiek nikomu nie polecam metody „kija i marchewki”. Na dłuższą metę nie daje ona satysfakcji.

 Czego się dziś dowiedziałaś?


Istnieje brak chęci, ale nie brak czasu. 
Przecież czas wciąż płynie. 
Od Ciebie zależy jak go wykorzystasz.



 

piątek, 29 listopada 2013

"Za moich czasów..."

Czyli o tym, że rodzic też kiedyś był dzieckiem.


W tym wpisie zajmę się relacjami między rodzicami a dziećmi, czyli tematem niezwykle uniwersalnym, ale trudnym.

Dzieciństwo i okres dojrzewania kojarzy się ludziom z wieloma rzeczami. O ile te dobre z pewnością miło się wspomina, to do złych niechętnie się wraca. Jak każdy człowiek, również rodzice popełniają błędy wobec swoich dzieci, a dzieci wobec rodziców. Stres, pośpiech, krzyk i niezrozumienie powodują, że emocje biorą górę nad rozumem. Tak się zdarza i powinniśmy sobie wszyscy nawzajem wybaczyć, a uprzednio przeprosić, porozmawiać… Wszystko jest porządku, prawda? A może nie do końca? Co robić, jeśli bolesne słowa lub sytuacje nadal w nas tkwią i nie dają spokoju? Jak oderwać myśli od smutnych aspektów domu rodzinnego?

1. Nie wypieraj – zaakceptuj.


Ludzie często udają, że nic się nie stało. Próbują zamazać obraz swoich problemów z przeszłości, wyprzeć go z pamięci. To nic nie da. To już się stało i nikt nie cofnie czasu.
Parafrazując tekst Johna Bradshawa („Zrozumieć rodzinę”), pustka pozostanie na zawsze. Jest to bardzo przytłaczające, jednak, mając tego świadomość, nie będziesz na siłę szukała wypełnienia luki z dzieciństwa, np. sięgając po używki.


2. Może nie wszystko stracone.


Jeśli jest to możliwe, możesz spróbować całkowicie odbudować relacje z rodzicami lub tylko wyjaśnić daną sytuację, która nadal Cię męczy. To z pewnością byłoby świetne rozwiązanie całego sporu, jednak czasem brakuje na to odwagi, cierpliwości, a nawet zwykłej chęci.

3. Napisz list.


Rozumiem to, dlatego przygotowałam dla Ciebie ćwiczenie, które możesz wykonać w dwojaki sposób.

Pisanie listów zwykle kojarzy nam się z czymś miłym, jednak tutaj będzie nieco inaczej. Napisz list do swoich rodziców. Podczas rozmowy w cztery oczy ciężko jest panować nad emocjami, być szczerym i wszystko dokładnie wyjaśnić, dlatego proponuję Ci przelanie myśli na papier. A potem przekaż im ten list, chociażby pocztą lub zostawiając wieczorem na stole w jadalni.
Jeśli nie masz możliwości dania im takiego listu lub jesteś zdania, że odbudowywanie relacji z rodzicami po tylu latach nie ma sensu, też napisz. Napisz do rodziców ze świadomością, że nigdy takiego listu nie przeczytają.

O czym pisać?

Powiedz, co czujesz. Co wtedy czułaś. Opowiedz o wszystkim – o dobrym i o złym. Sięgnij pamięcią do najmłodszych lat. Wspólny wyjazd nad morze? Pierwszy bałwan ze śniegu? A może pierwsza awantura? A jeśli… nie masz żadnych wspomnień? Napisz o swoich uczuciach i pragnieniach, jeśli nie zdążyłaś poznać swoich rodziców. Serce samo Cię poprowadzi.

Po co pisać?

Jeśli przekażesz list adresatom – korzyści mogą być ogromne. A nawet jeśli nie to spisanie tego pozwoli Ci się oczyścić i zaakceptować dany stan rzeczy. Uwolnienie emocji pozwoli Ci poczuć się lżej.
A z drugiej strony – pomyśl o swoich dzieciach. Chciałabyś, żeby czuły się tak, jak Ty? W chwilach szczęścia – czemu nie. Ale w chwilach bólu, krzyku, niezrozumienia? Nie popełnij takiego samego błędu! Napisz list, by zachować tę historię, szaleństwo emocji. Napisz, by kiedyś do tego wrócić i sprawdzić siebie czy nieświadomie nie postępujesz jak rodzice. Napisz, by pamiętać, jak to boli, gdy brakuje wsparcia, empatii, wysłuchania, uwagi, bez gniewu, krzyku i krytykowania. Napisz po to, by ochronić szczęście innego dziecka.


Czego się dziś dowiedziałaś?

Jeśli zapomnienie o własnej młodości było błędem Twoich rodziców
- nie pozwól, aby było też Twoim.



sobota, 23 listopada 2013

Afirmacje

Czyli o tym, że słowa mają znaczenie.


W tym wpisie króciutko powiem Ci czym dla mnie jest afirmacja i dlaczego pomaga nie tylko na zły nastrój, ale także sprzyja motywacji. Oprócz tego, jako przykład, pokażę Ci jedną z moich afirmacji, którą niedawno napisałam. Ostatnio dni bywają chłodne i przygnębiające, dlatego zdecydowałam się na "Afirmację na dobry humor", choć w kolejnych wpisach zapewne dodam też inne. Zaczynamy!

Czym jest afirmacja?

We wpisie o autodestrukcji opowiedziałam Ci o tym, jak wielkie szkody w nas samych mogą wyrządzać takie słowa i dlaczego powinno się ich unikać. Natomiast teraz proponuję Ci coś w zamian.

Zapewne czytelniczki zainteresowane rozwojem osobistym czy psychologią spotkały się z tym terminem nie raz i doskonale znają jego znaczenie, ale mimo tego chciałam, aby moja definicja pojawiła się na tym blogu.

Afirmacja to dla mnie pewnego rodzaju pozytywny komunikat, który dotyczy nas samych i ma na celu pozbycie się negatywnych emocji i zmianę myśli na pozytywne. 

Pierwszy raz z tym terminem spotkałam się w książce Louise L. Hay "Poznaj moc, która jest w Tobie". Ta lektura w znacznym stopniu przyczyniła się do zmiany postrzegania przeze mnie optymizmu - jako czegoś naprawdę ważnego i wartościowego. 


Od autodestrukcji do stabilnej konstrukcji

Afirmacje działają na podobnej zasadzie jak słowa autodestrukcyjne. Wnikają w Twoją świadomość i wywołują konkretne emocje. Różnica polega na tym, że afirmacja budzi tylko te pozytywne i w dodatku sprzyja motywacji
Możesz mówić je głośno lub cicho, możesz również wypowiadać je wyłącznie w myśli. Po prostu spróbuj skoncentrować się na słowach i ich znaczeniu. Poczuj się lekko :)


Afirmacja na dobry humor 

Powiedz: „Dziś jest mój dzień. Dziś jest moja noc. To ja mam wpływ na to, jak się teraz czuję. Jeśli tylko chcę, mogę zmienić swój aktualny nastrój, bez względu na okoliczności, które mnie do tego doprowadziły. Mogę zmienić całe swoje życie, zaczynając właśnie od teraz. Ocierając łzy, rozluźniając pięści, czując wdzięczność, że mogę żyć, być tu i teraz. Cieszę się, że jestem. Tak po prostu. Cieszę się, że mogę słuchać, widzieć, dotykać, czuć. Wiem, że po deszczu wyjdzie słońce, po ciemności nastanie światłość, a po łzach – uśmiech. Cieszy mnie nawet samo oczekiwanie na lepsze, a przez uśmiech mogę wyrazić swoje szczęście i pokazać swoje emocje. To żaden wysiłek, a tak wiele potrafi zmienić. Mogę uśmiechnąć się bez powodu, upatrując szczęście głęboko w sobie.
Wędruję po szerokich ścieżkach swojego wnętrza w poszukiwaniu źródła. Widzę je. Jest wszędzie. Czuję się jakby zewsząd mnie otaczało. Mogę czerpać ze swojego wewnętrznego źródła tyle, ile potrzebuję. Ono jest zawsze pełne. Tak, jak wieczna jest moja siła i jak bezgraniczna może być moja radość. Wierzę, że źródłem szczęścia jest dla mnie sam fakt posiadania źródła. Mogę wzbogacać je, zaczynając od teraz. Dlatego odszukuję w sobie miłość, szczególnie tę całkowicie moją – do samej siebie. Całą moc tego uczucia wlewam do źródła. Potem szukam wdzięczności – przychodzi szybko. Jestem wdzięczna za wszystko, a każda chwila jest dla mnie darem. Odczuwam wdzięczność za siłę, jakiej mogę doświadczyć. Cieszę się, że jestem. 
To wspaniałe, że mogę tańczyć w rytm melodii wewnętrznego głosu. Poprzez taniec wyrażam siebie, każdą silną emocję, którą czuję. W ten sposób uwalniam szczęście. Tańczę. Choćby tylko oczami wyobraźni. Tańczę i śpiewam. Czuję się tak, jak zawsze, gdy jestem bardzo szczęśliwa. Mam ochotę śpiewać, by melodyjnie, jak fale mojego źródła, wyrazić to, jak wspaniale się teraz czuję. Jestem szczęśliwa. Od zaraz. Od teraz. I właśnie dlatego i tylko dlatego, że po prostu jestem.”


Czego dziś się dowiedziałaś?


Afirmacje to cegiełki, które umocnią Twój dom. Nie chodzi o to, żeby się odgradzać od świata, ale o to, żeby wytrzymać napór problemów.


poniedziałek, 18 listopada 2013

PIT w nowej odsłonie

Czyli o mojej dzisiejszej podróży 
Pozytywnie Informującym Tramwajem.


Dzisiejszy wpis będzie nieco inny, ale chciałabym na tym blogu poruszać również sprawy bieżące :)


Dzisiaj wyszłam z domu trochę zbyt szybko - czekało mnie co najmniej 5-minutowe czekanie na pętli tramwajowej... Strasznie marzłam. Na szczęście podjechał Pozytywnie Informujący Tramwaj, z którego wysiadło kilku studentów dziennikarstwa z UMK zachęcających do przejazdu z nimi tramwajem. Dodali nawet, że całkowicie za free, chociaż nie miało to dla mnie znaczenia, bo jestem szczęśliwą posiadaczką biletu miesięcznego z dziwnym zdjęciem sprzed kilku lat. Nieważne! Faktycznie było wesoło :) Po pierwsze - nie marzłam na dworze. Po drugie - szybciej dotarłam do szkoły (ale nie wiem czy to na pewno dobra wiadomość :)). Oprócz tego przez cały przejazd przez mikrofon były nadawane różne pozytywne komunikaty. Znając dzisiejsze media, wypełnione złymi wiadomościami, było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. O ile milej byłoby włączyć kiedyś telewizor i posłuchać sobie historii o tym, że komuś coś się w życiu udało, że warto się uśmiechać, kochać, zdrowo odżywiać... A, właśnie! Jeszcze jeden plus - w tramwaju było ciepło. Wyjątkowo! W innych nadal nie grzeją.


To tyle! Mam nadzieję, że niektóre z Was również miały okazję przejechać się takim Pozytywnie Informującym Tramwajem. Jeśli tak - podzielcie się swoimi wrażeniami.

A jeszcze w ramach krótkiego wyjaśnienia:


Pisząc, używam formy żeńskiej, jakoby moimi adresatami były wyłącznie kobiety. Jest to związane z kilkoma rzeczami, chociażby z wygodą - łatwiej jest wybrać tylko jeden rodzaj i przez niego odmieniać słowa. Mogłam, co prawda, zdecydować się na formę męską, jako mówiącą ogólnie o człowieku, ale sądzę, że ze względu na tematykę poruszaną na tym blogu, kobiety będą częściej go odwiedzać.

Hej, jeśli jesteś mężczyzną - nie ma problemu, treści bloga są skierowane do wszystkich ;)



Mała refleksja na koniec


Tworzona w tramwaju atmosfera była naprawdę przyjemna. Tylko ludzie ci sami - zmęczeni, strudzeni, znużeni. Oprócz rozbawionych prowadzących - studentów, tylko jedna starsza pani lekko się uśmiechnęła.



niedziela, 17 listopada 2013

Autodestrukcja

Czyli o słowach, którymi rujnujesz sobie życie.


Nareszcie udało mi się dostać do komputera i napisać dla Ciebie parę słów. W dzisiejszym wpisie opowiem Ci o tym, jak wielką siłę mają słowa i co to właściwie ma wspólnego z tytułową autodestrukcją.

Mówisz czasem do siebie?


Nie chodzi mi nawet o słowa wypowiadane na głos, tylko o różne myśli, które pojawiają się w Twojej głowie w różnych sytuacjach. Można by wnioskować, że taki wewnętrzny dialog stanowi często komentarz odnoszący się do świata zewnętrznego. Jest pewnego rodzaju oceną sytuacji i komunikatem o Twoim stosunku do tych wydarzeń.


A oto kilka przykładów, by zobrazować Ci to, o co mi chodzi, czyli kilka rodzajów komunikatów myślowych, które pozwoliłam sobie podzielić na trzy grupy.


1) Myśli odnoszące się do faktów z Twojego życia.

Budzisz się. Miałaś wstać o 7, ale postanowiłaś jeszcze trochę pospać... Zbyt długo – jest 10.
„Cholera, zaspałam!”

Stoisz w korku już godzinę. A spotkanie zaczęło się już kwadrans temu.
„No to jestem spóźniona…”


2) Myśli odnoszące się do Twoich odczuć względem innych/otoczenia.

Dowiadujesz się, że chłopak zostawił Twoją najlepszą przyjaciółkę, która bardzo przeżywa to rozstanie.
„Tak mi jej szkoda…”

Otrzymałaś wyniki z egzaminu – są rewelacyjne.
„Tak się cieszę!”


3) Myśli odnoszące się wyłącznie do Ciebie.

Przy tym punkcie zatrzymamy się dłużej, ponieważ jest on najistotniejszy ze wszystkich.

Ten rodzaj wewnętrznego dialogu możemy rozdzielić na pozytywne i negatywne komunikaty. Niestety problem leży w obu – pozytywnych mówimy sobie za mało, za to negatywnych wręcz nadużywamy.


Przykłady pozytywnych:

Właśnie wróciłaś od fryzjera całkowicie odmieniona.
- „Wow, bardzo ładnie wyglądam w nowej fryzurze.”

Ilość nauki na ten weekend sięga granic Twojej cierpliwości, ale mimo tego próbujesz się uczyć.
- „Jestem taka wytrwała, dam sobie radę”

Mierzysz się właśnie ze swoimi lękami/fobiami.
„Uda mi się, jestem taka dzielna..”

Udało Ci się coś, na czym Ci bardzo zależało.
„Tak! Jestem z siebie taka dumna!”

Czy powiedziałaś tak chociaż raz?


Przykłady negatywnych:

Tu już bez konkretnych sytuacji, bo słowa te są używane nagminnie i niemal wszędzie.

„Jestem gruba”
„Jak mogłam być taka głupia”
„Do niczego się nie nadaję”
„Robię z siebie idiotkę”
„Nie mam żadnych zalet”
„Nie zasługuję na to, by być szczęśliwą”
„Nie uda mi się”
„Jestem skazana na porażkę”
„Nienawidzę siebie, swojego ciała, głosu, wszystkiego!”

Zastanów się, jak to jest, że pragniemy komplementów, a sami ich sobie nie mówimy?


Chcesz usłyszeć, że jesteś inteligentna, bystra, zgrabna… A co sobie myślisz, stojąc przed lustrem?

Chcesz, by ktoś dodał Ci otuchy? A jak sama siebie zachęcasz do działania? Jakich słów wtedy używasz?

Mnóstwo pytań… proszę, odpowiedz na nie.

Jeśli na myśl nasuwa Ci się dużo negatywnych słów – to jest właśnie autodestrukcja. Niektórzy włączają ją tuż po obudzeniu, bez większego powodu, a inni dopiero w wyniku reakcji na jakąś sytuację (np. po oblaniu egzaminu – „jestem do niczego”).

„Ejjj, mała, jesteś piękna!” - Kto ma Ci to pierwszy powiedzieć, jeśli nie Ty sama?


Jak sobie pomóc?


1) Na początek postaraj się wyłapać wszelkie negatywne myśli, które kierujesz ku sobie. To zadanie, wbrew pozorom, nie należy do najłatwiejszych, ponieważ bardzo często autodestrukcyjne komunikaty przekazujesz sobie nieświadomie.


2) Gdy uda Ci się już zauważyć, w jakich sytuacjach najczęściej używasz tych słów – spróbuj zamienić je na pozytywne. Przy pierwszych podejściach może zdarzyć się, że o tym zapomnisz. Jednak jestem pewna, że (przy odrobinie chęci) po jakimś czasie, gdy tylko wypowiesz o sobie coś niemiłego, zapali Ci się lampka ostrzegająca przed autodestrukcją. Zacznij wtedy działać – powiedz sobie coś przyjemnego!

Nie poszedł Ci sprawdzian? Twój projekt okazał się totalną klapą? Hej, to nie świadczy o Twojej wartości! Powiedz: „nie udało mi się” – to fakt, a nie osąd (pt. „jestem za głupia”), jaki często wydajesz. Dodaj sobie otuchy: „mimo tego wiem, że jestem zdolna, uda mi się następnym razem”.


3) Powtarzaj afirmacje. To skuteczna i bardzo przyjemna metoda nie tylko na poprawę humoru. Są to pozytywne komunikaty, które świetnie wpłyną również na usunięcie z Twoich myśli słów autodestrukcji. Oprócz tego afirmacje mogą być traktowane jako wspomagacz. W kolejnych wpisach dodam kilka przykładów afirmacji mojego autorstwa, choć możesz oczywiście stworzyć własne.

Podsumowanie


1. Codziennie, przez swoje myśli, komunikujesz się ze sobą i przekazujesz informacje o różnych sytuacjach, Twoim stosunku do nich i  emocjach.

2. Niektóre komunikaty noszą miano destrukcyjnych, ponieważ niosą ze sobą negatywną informację. Ich szczególnym rodzajem są słowa autodestrukcyjne, przez które bezpośrednio atakujesz sama siebie. A tzw. wewnętrzny krytyk to nikt inny, jak Ty sama.

3. Negatywne myśli zastępuj pozytywnymi – to najskuteczniejszy sposób. Mów sobie komplementy, chwal i pocieszaj. Mów sobie to, co chciałabyś usłyszeć.

Czego dziś się dowiedziałaś?


Twoje wnętrze to Twój dom. Słowa wchodzą w skład fundamentów.

Nie niszcz – buduj.




Jeśli podczas czytania nasunęły Ci się dodatkowe wnioski lub chciałabyś się podzielić swoimi przemyśleniami – napisz.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Jak się zmotywować?

Czyli o tym, że marzenia same się nie spełnią.



Pewnie jest to już kolejny tekst o motywacji, jaki czytasz. I zapewne wciąż szukasz odpowiedzi na pytanie jak się zmotywować. Niestety, mechanizm motywacji należy opisać obszerniej niż w kilku punktach. A w tym wpisie dowiesz się  jak znaleźć w sobie nieskończone pokłady energii i dlaczego szybkie rady nie wytrzymują próby czasu.



Czym właściwie jest motywacja?


Tyle jest dzisiaj książek, artykułów, sloganów. Wszystko dotyczy motywacji. Tyle pytań o to jak ją zdobyć, jak ją zatrzymać, co robić, by zawsze była. Motywacja traktowana jest jak rzecz, jak niematerialne urządzenie do codziennego dawania „kopa na rozpęd”. Motywacja w języku potocznym znaczy tyle, co zwykła chęć. Zamiast nędznego „nie chce mi się”, można by dumnie wygłosić „brak mi motywacji!”. Ale czy naprawdę między tymi dwoma zdaniami można postawić znak równości?

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy na sali sądowej. „Jaka była motywacja zabójstwa?” – słyszymy. Czy to znaczy to samo, co „dlaczego chciało mu się kogoś zabić”? Motywacja to coś głębszego, jakieś wartości i przekonania (w tym przypadku mogące zostać naruszone lub od początku będące patologicznymi), które popchnęły człowieka do konkretnego działania.
Przytoczony przykład miał jedynie na celu pokazać, że motywacja to nie tylko chęć. Motywacja jest mocą, która towarzyszy każdemu człowiekowi. Nie da się jej, co prawda, osiągnąć, zdobyć czy uzyskać. Jednak mam dobrą wiadomość – wystarczy ją odnaleźć.

A co mam zrobić, jeśli nie jestem dobrym poszukiwaczem takich skarbów?


Prawda jest taka, że żaden poradnik w stylu „zrób to i to”, żaden motywujący cytat ani wywód koleżanki nie sprawi, że będziesz czuła swoją moc sprawczą na co dzień. To są jedynie wspomagacze. By odnaleźć motywację, trzeba spędzić nad tym trochę więcej czasu.  Owszem, po przeczytaniu tekstów o czyichś spełnionych marzeniach (w postaci zrzucenia zbędnych kilogramów, dostania się na najlepszą uczelnię czy błahego z pozoru utrzymywania czystości w domu) wydaje Ci się, że Twoja motywacja wzrasta. Nagle rozpoczynasz naukę, sprzątanie, planowanie… Ale jak to się dzieje, że na drugi dzień Twoja motywacja tak gwałtownie spada? A po tygodniu okazuje się, że (ojej, naprawdę?) minął tydzień – a Ty nie zrobiłaś żadnego kroku do przodu, a w dodatku jesteś zła na siebie, że Ci się nie udało (zazwyczaj jest to tekst w stylu: „nic mi nie wychodzi” – ale o tych i innych „słowach autodestrukcji” w kolejnym wpisie).

Dlaczego tak się dzieje?


Przyczyną szybkiego spadku motywacji jest niewłaściwe źródło (wpływ z zewnątrz), z którego czerpiesz siłę. Nawet, jeśli będą to same pozytywne bodźce, nie dadzą Ci długotrwałego efektu.

Czy to oznacza, że nie da się kogoś zmotywować?


Niestety, długotrwale nie da się tego zrobić. Żadne moralizatorskie opowieści ani wzruszające historie nie wpłyną na czyjeś działanie wymagające czasu i wytrwałości. Można natomiast pomóc komuś odnaleźć własne źródło motywacji i pokazać jak z niego czerpać siłę.


Gdzie mam szukać właściwego źródła?


Odpowiedź jest prosta: w sobie. Twoje uczucia, myśli, słowa, system wartości i przekonania wpływają na to, jak się teraz czujesz. Kierując się takim poglądem, tylko Ty sama masz wpływ na swoją motywację. To od Ciebie zależy czy ją znajdziesz i czy w ogóle zaczniesz szukać. Twoje poszukiwanie motywacji stanowi pewnego rodzaju odkrywanie samej siebie. Motywacja jest wewnętrzną mocą, budowaną przez Twoje wartości i potrzeby. 

Upraszczając, masz motywację do tego, co jest dla Ciebie ważne.


Ćwiczenie 1.

Na pewno masz pewną czynność, do której zawsze długo się zabierasz, wciąż przekładasz na późniejszy termin i czekasz w nadziei z myślą „może jutro mi się zachce”. Pomyśl o tym. Dlaczego właściwie jeszcze się do tego nie zabrałaś? Omiń jednak odpowiedź: „nie chciało mi się”.

Poniżej wypisałam pytania, które pomogą Ci znaleźć przyczynę.

Czy wykonanie zadania zajęłoby Ci wiele czasu? Czy uważasz je za trudne? Czy czekasz, aż ktoś zrobi to za Ciebie? Czy obawiasz się porażki? A czy w ogóle spróbowałeś się tym zająć? A może spróbowałeś – nie wyszło – i nie wiesz, czy jest sens zaczynać od nowa? Czy uważasz, że jesteś zbyt zajęty innymi sprawami? Czy potrafisz wygospodarować czas na wykonanie zadania?

I najważniejsze: CZY CHCESZ TO OSIĄGNĄĆ?

Dobrze, na pewno masz już co najmniej jedną przyczynę.

Być może teraz Cię zaskoczę, ale prawdziwą przyczyną niechęci do pewnych działań jest brak komunikacji ze sobą: niesłuchanie swoich potrzeb i czerpanie siły do działania wyłącznie ze wspomagaczy. W myśl powyższemu stwierdzeniu „motywacja do tego, co ważne”: jeśli nie masz siły do działania, to być może masz inną niezaspokojoną potrzebę, ważniejszą od tej, którą chciałabyś spełnić.

Jak to sprawdzić?


Ćwiczenie 2.

To ćwiczenie najlepiej wykonać na kartce. Pomoże Ci ono umieścić czynności, których nie masz chęci/siły zrealizować, do poszczególnych miejsc na Twoich listach potrzeb i wartości. Zobaczysz wtedy wyraźnie czy to, co chciałabyś osiągnąć, jest w ogóle dla Ciebie ważne.

Zadanie polega na wypisaniu w kolejności (od najważniejszej) podanych wartości i potrzeb. Stwórz dla obu osobne listy. Potrzeby fizjologiczne zostały celowo pominięte, gdyż są tak podstawowe, że licytacja dotycząca tego, co jest ważniejsze, nie miałaby sensu :) 


Nie musisz umieszczać wszystkiego na swojej liście, jeśli coś koliduje z Twoimi przekonaniami czy osobowością.


Dla kreatywnych: oczywiście można dopisywać swoje i tym samym wzbogacać swoją listę.


Wartości (w nawiasie pomocnicze rozwinięcie):

- Praca i kariera (czyli ile jesteś w stanie zrobić, by piąć się po szczeblach spełnienia zawodowego); 
- Rodzina (zarówno ta bliska, jak i dalsza, ciepło, bliskość, przywiązanie);
- Miłość (może zostać pominięta, jeśli zawrzesz jej znaczenie w słowie rodzina);
- Wykształcenie (szkoła, uczelnia, nauka i wszystko to, co pozwoli Ci poszerzać Twoją wiedzę);
- Pieniądze i bogactwo (zarówno posiadanie, jak i zdobywanie);
- Marzenia (małe i duże pragnienia);
- Rozwój osobisty (wszystko, co robisz wyłącznie dla siebie);
- Religia (to, w co wierzysz i wszystko z tym związane);
- Hobby i pasje (wszystko to, co lubisz robić i Ciebie interesuje);
- Patriotyzm i tradycje (zarówno samo poczucie, jak i stosowanie w praktyce);
- Spokój i harmonia (wewnętrzna i zewnętrzna równowaga).


Potrzeby: 

- Szczęścia (po prostu bycia szczęśliwym człowiekiem);
- Wygody i przyjemności (odpoczynku i relaksu, wszystkiego, co przyjemne, a nie wymaga wysiłku);
- Spełnienia (poczucia rozwoju i realizacji marzeń w swoim życiu);
- Porządku i organizacji (poczucia kontroli i równowagi);
- Bycia kochaną i docenianą (poczucia akceptacji i szacunku ze strony innych);
- Więzów i kontaktów towarzyskich (relacji z innymi, rozmowy);
- Czasu dla samej siebie;
- Poczucia własnej wartości (poczucie samoakceptacji i szacunku dla siebie);
- Bycia piękną i zadbaną (dbania o siebie, swój wygląd);
- Rozrywki i dobrej zabawy (rozbawienia, humoru);
- Osiągnięć i sukcesów (zdobywanie dobrych ocen, awansów, wygrywanie konkursów, poszerzanie swojej wiedzy);
- Bycia potrzebną (niesienia pomocy);
- Szaleństwa (niespodzianek, nagłych zwrotów akcji, adrenaliny).

Jeśli ciężko będzie Ci zdecydować, co jest ważniejsze, zapisz dwie w jednym punkcie.




Gotowe?


Teraz pomyśl o czynnościach, do których ciężko Ci się zabrać. Na podstawie stworzonych list, spróbuj nadać im wartość i przypisać potrzebę, którą ta czynność byłaby w stanie spełnić lub przybliżyłaby Cię do spełnienia. Możesz dopasować czynności bez zapisywania ich.



Przykład

Problem: Wszędzie walają się niepotrzebne rzeczy, z szafy aż się wysypuje, a pod nią rozpoczęłam hodowlę kurzowych kotów, mimo tego nie zabrałam się do sprzątania. 

Wartość: spokój i harmonia (przykładowo nr 6 na liście wartości)

Potrzeba: porządku i organizacji (przykładowo nr 9 na liście potrzeb)


Co to ma wspólnego z motywacją?


Otóż ma bardzo dużo.
Po wykonaniu zadania może okazać się, że przypisane przez Ciebie czynności znajdują się na samym końcu listy, szczególnie tej z potrzebami. Dlatego nic dziwnego, że nie masz ochoty ich realizować. Jeśli np. Twoja potrzeba osiągnięć i sukcesów znajduje się daleko za wygodą i rozrywką, nie masz siły ani chęci przysiąść do nauki. Dlatego ważne jest, by najpierw zrealizować potrzeby powyżej.


Może się również okazać, że tak naprawdę to wcale nie masz ochoty realizować danego zadania. Oznacza to po prostu, że nie jest ono dla Ciebie ważne i nie ma swojego miejsca w czołówce Twojej listy. Dopóki to zadanie nie stanie się dla Ciebie ważne, nie poczujesz energii do realizacji.  
Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego niektórzy, gdy mają do napisania jakiś długi referat lub do posprzątania naprawdę sporą górę gratów, natychmiast się za to biorą? Niekoniecznie dlatego, że lubią to robić. Po prostu taki mają system wartości i potrzeb. 



Dlatego właśnie przez rozpoczęciem nauki - warto dać sobie czas na rozrywkę, przed rozpoczęciem diety – warto pomyśleć, co zamiast słodyczy zaspokoiłoby potrzebę wygody i przyjemności itd.


Ćwiczenie 3.

To zadanie jest łatwe i szybkie. Polega na wymyśleniu jak najwięcej korzyści, które przyniosłoby dane działanie. Jest to o tyle ważne, że wielokrotnie używamy pytań w stylu „a po co mi to?”, „a co z tego będę miał?”. Pytamy, ale nie próbujemy znaleźć odpowiedzi. Spróbujmy jej poszukać i pamiętajmy również o niematerialnych korzyściach z danych czynności, takich jak satysfakcja, rozwój naszej osobowości czy ćwiczenie koncentracji. Bierz po uwagę wszystkie korzyści, nawet te w stylu „przyda się do krzyżówki na starość”. Całkiem miło jest pomyśleć o korzyściach z osiągniętego celu.

Takie ćwiczenie wspomagające ułatwia znalezienie wielu dobrych stron ponoszonego trudu realizacji zadania. A może dzięki temu ćwiczeniu właśnie stwierdziłaś, że jednak jest ono ważne? Może poczułaś, że chcesz je zrealizować? To świetnie, to da Ci power do działania! Czerp siłę z chęci, czerp siłę z wizji korzyści, czerp siłę ze swojego systemu wartości, czerp siłę z siebie samej.


Podsumowanie

1.Motywacja to nieskończona moc, której pokłady znajdują się również w Tobie.

2.Motywujące historie, poradniki oraz cytaty traktuj wyłącznie jako wspomagacze. By sięgnąć do prawdziwego źródła, zajrzyj w głąb siebie.

3.Uważaj na „słowa autodestrukcji” – bądź swoją przyjaciółką.

4.Możesz odnaleźć motywację dzięki analizie własnych potrzeb oraz systemu wartości – im wyżej w hierarchii będziesz mogła przyporządkować daną czynność, tym więcej będziesz miała energii do realizacji jej.

Czego dziś się dowiedziałaś?


Motywacja to lokatorka Twojego wnętrza. Zdążyła Cię już dobrze poznać, dlatego pomaga Ci w realizacji najważniejszych planów. Uczyń swoją codzienność ważną, każdą czynność potrzebną, a motywacja pomoże Ci z każdym zadaniem.

Wykorzystaj to!


Zainspirował mnie tekst Piotra Pilipczuka pt. „Motywacja – wieczna moc”.



Zdjęcie pochodzi ze strony z darmowymi grafikami: http://pixabay.com/